niedziela, 3 listopada 2013
Szkoła, szkoła.
Jakoś zawsze myślałam, że klasa maturalna to taka łatwa i przyjemna klasa. Wszystko szybko zleci, bo tylko do kwietnia, nauczymy się na maturkę, zdamy bardzo dobrze i potem dorosłe życie. A tu od września zapierdziel taki, że mało jest dni, w których nie trzeba czegoś zdawać. Nauczyciele naciskają jak szaleni, abyśmy się uczyli w terminach, bo potem jest słabo. Nie ma to jak nauczyć się od września tysiąca słówek, yeah! Pierwszy raz mam tak dość angielskiego.. A jak nie było mnie ostatnio parę dni to zaległości ciągną się już 2 tygodnie.. do jutra. Hura! Może po tym tygodniu trochę się uspokoi i w końcu będę miała spokój w weekend..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz